Kogo obchodzą psy łańcuchowe

— Mu jest ciepło. Psy na Alasce śpią w beczkach, nawet po kilka w jednej. Niech się uodparniają te nasze — powiedział sołtys podsuwalskiej wsi Sylwii Wojdzie ze stowarzyszenia LUWIA, gdy zapytała go, dlaczego trzyma psa na łańcuchu przy stodole. — To nasz dzwonek — odpowiedział ktoś inny na to samo pytanie.
Widok psa na łańcuchu jest na wsi nierzadki; gmina Raczki pod Suwałkami, gdzie działa stowarzyszenie Luwia, nie jest pod tym względem wyjątkiem. Jeśli pies ma budę, to często nieocieplaną, a zdarza się i przewrócona taczka. Nie pobiega i nie rozgrzeje się, więc choroby, a nawet zamarznięcia to sytuacje realne. Czy tak być musi? — Każda żywa istota wymaga opieki i poszanowania — mówi Sylwia Wojda.
Buda prawem psa
— Od 1997 roku obowiązuje w Polsce ustawa o ochronie zwierząt, której już pierwszy artykuł głosi, że „Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”. Pies łańcuchowy to przykład uprzedmiotowienia — mówi Piotr Znaniecki, koordynator akcji Masz Głos z Fundacji SocLab. Program wspiera inicjatywy lokalne, a stowarzyszenie Luwia było wśród jego uczestników.
Aby zmienić postawę właścicieli psów, członkinie stowarzyszenia Luwia wymyśliły warsztaty budowania ocieplanych bud. Piotr Gajda, wójt gminy Raczki, uznał pomysł za trafny, ale też spodziewał się niechętnej postawy rolników, którzy mają swoje przyzwyczajenia, jeśli chodzi o podejście do zwierząt. Zachęcił pomysłodawczynie warsztatów do złagodzenia hasła przedsięwzięcia z „Pies podwórkowy w potrzebie” na „Ciepła buda dla Twojego psa”.
Wystarczyło głośno powiedzieć
Warsztaty zostały zaplanowane na październik, aby zdążyć przed zimą. Projekt bud przygotowała Sylwia Wojda, która jako absolwentka Politechniki Białostockiej dobrze czuje się w technicznych tematach. Piotr Znaniecki, inżynier z wykształcenia i majsterkowicz z pasji, doradził przy wyborze materiałów i logistyce przedsięwzięcia. W promocję akcji zaangażował się wójt Gajda, który zaprosił przedstawicielkę stowarzyszenia LUWIA na sesję Rady Gminy, aby zachęciła radnych i sołtysów do udziału w inicjatywie. Wieść szybko roznosiła się przez media społecznościowe i pocztą pantoflową.
Akcja chwytała za serce. Sylwia Wojda przekonała do pomocy wielu lokalnych przedsiębiorców, którzy przekazali deski, blachę, wełnę, palety, płyty OSB. Tartaki z Zielonego Kamedulskiego i Gołdapi podarowały przyczepy desek i kantówek, a właściciel tartaku Trzemy u Jasia z Jankielowki sam się zgłosił do Urzędu Gminy, że chce przekazać deski, bo zobaczył ogłoszenie na stronie Urzędu. — Pojawili się także dobrzy ludzie, którzy zbierali niepotrzebne już po remontach materiały budowlane od swoich znajomych. Ktoś z Olecka przywiózł wełnę mineralną, która zalegała mu w piwnicy. Justyna Równiejko i Justyna Moroz zebrały od znajomych z Białegostoku przyczepę wełny, styropianu — wspomina Sylwia Wojda. — Oprócz tego, co na przyczepie, było tego po sam dach auta. Justyna Moroz oddała swoją budę, w której kiedyś mieszkał duży pies. — Domontowaliśmy z mężem drzwiczki i żyły w niej króliki. Uznaliśmy, że taka sporych rozmiarów buda bardziej przyda się innym psom. Potrzebna była jedynie mała naprawa i ocieplenie — mówi Justyna Moroz. Były też reklamy w lokalnym Radio 5, które zasponsorowała Anna Godlewska, przedszkolanka z Raczek. Radio Białystok zrobiło kilka wywiadów z Sylwią Wojdą. O inicjatywie zrobiło się głośno.
Warsztaty
W dniu warsztatów we wsi Bakaniuk stawiło się trzydziestu mieszkańców, w tym spore grono dzieci ze Szkoły Podstawowej w Raczkach i młodzież z lokalnej grupy wolontariuszy, którą prowadzi Iwony Kłoczko z Gminnego Ośrodka Kultury w Raczkach. Wolontariuszy przywozili ich rodzice. Niektórzy dorośli zostali ze swoimi dziećmi i całe rodziny budowały budy. Przyjechało też kilka osób, które o akcji dowiedziały się z Facebooka. — Co jakiś czas ktoś dołączał i przyjeżdżał pomagać — mówi Sylwia Wojda.
Organizatorki akcji spodziewały się trzy razy mniej osób, zwłaszcza że czuć już było jesienny chłód. Na terenie siedliska, na którym stowarzyszenie LUWIA na co dzień prowadzi mały azyl dla uratowanych zwierząt gospodarskich, czekały materiały pozyskane od sponsorów. Narzędzia do pracy organizatorki kupiły za mikrogrant od akcji Masz Głos (600 zł) i za pieniądze od wójta (1500 zł).
— Dzieci przykręcały wkręty, mierzyły deski, malowały je, przybijały folię pod ocieplenie. Wykonywały pracę dorosłych. Trzeba było też wymierzyć ściany, podłogę i sufit budy według rysunku. Szczególnie trudne dla uczestników było odrysowywanie kątów prostych i równoległych linii na dużym formacie płyty OSB, a potem wycinanie narysowanych ścian, skręcanie ich, dokręcanie drewnianych wsporników, które dawały miejsce do ułożenia wełny. Pracę kończyło przykręcanie na zewnątrz budy obciętych na wymiar i pomalowanych impregnatem desek, łat i kontrłat. Potem trzeba było przymocować blachę — opowiada Sylwia Wojda.
O wolontariuszy dbała na miejscu Iwona Kłoczko. — To drobniutka kobieta o wielkim sercu. Zawsze gotowa do działania. Mówiła młodzieży, jak duże znaczenie ma ich pomoc, nawet godzinka lub dwie przy budowie bud — mówi Sylwia Wojda.
Warsztaty były zaplanowane na parę godzin, a potrwały dwa dni. W tym czasie powstało sześć ocieplanych bud w różnym rozmiarze, w tym duża odremontowana i ocieplona od Justyny Moroz. Jedna z nich trafiła do bezdomnego psa, którego wypatrzyła Anna Godlewska w okolicy posesji jednego z gospodarzy – był nieufny, spał na liściach, od czasu do czasu dokarmiany przez gospodarzy. Druga poszła do psa, którego znalazła w lesie starsza mieszkanka ze wsi Jaśki. Leczyła go z zapalenia płuc i chciała zostawić u siebie, ale nie miała budy. Po warsztatach dostała budę dla psa na wymiar. Pozostałe budy trafiły do kolejnych mieszkańców wsi gminy Raczki, ale wieść rozeszła się tak, że po budy zgłaszali się ludzie nawet z Małopolski. — Niestety nasza akcja tak szeroko nie sięgała, ale takie zgłoszenia pokazały, jak wielkie są potrzeby — mówi Sylwia Wojda. Na rynku koszt ocieplanej budy to średnio 1 tys. zł.
— Akcja wyrosła z potrzeby serca i będziemy ją powtarzać dotąd, dokąd w okolicy będzie potrzebujący pies — mówi Sylwia Wojda.
Zmiana
— Zadbanie o ciepłe budy dla psów na wsi wygląda na temat prozaiczny, a w istocie jest kontrowersyjny, niepopularny i ryzykowny. Gospodarze mają swoje stereotypy i nawyki traktowania psów przedmiotowo, a tu nagle pojawiają się na wsi kobiety, które mówią o prawach zwierząt. To wymaga odwagi — mówi Piotr Znaniecki. Sylwia Wojda podkreśla, że odwagi nabrała w środowisku akcji Masz Głos. — To tutaj zobaczyłam bardzo aktywne sołtyski, aktywistki. Dostrzegłam, że żeńskość ma siłę sprawczą. Że dzięki kobiecej miękkości mogę zaopiekować się niezaopiekowanym problemem — mówi.
Zainteresowanie akcją „Ciepła buda dla Twojego psa” w gminie Raczki pokazało, że ludzie chcą pomagać zwierzętom, jedynie nie zawsze wiedzą, jak to zrobić.
Finalista nagrody Super Głos 2024
Stowarzyszenie LUWIA zostało finalistą nagrody Super Samorząd 2024 za akcję budowania ciepłych bud dla psów podwórkowych na wsi i troskę o ich los.
—
Stowarzyszenia LUWIA – grupa działa od 2019 roku. Dąży do wzmocnienia więzi człowieka z naturą. Pracuje nad zmianą otoczenia w kwestii praw zwierząt, podejścia do zwierząt domowych i gospodarskich, ekologii, kuchni roślinnej. Organizuje akcje szycia legowisk z materiałów recyklingowych dla psów ze schronisk i przygotowywania zdrowych roślinnych posiłków bez obróbki termicznej.