Sukcesy świebodzickich uczestników Akcji Masz Głos Masz Wybór
Publiczna służba zdrowia w Polsce już od dawna jest postrzegana jako jeden z bardziej skorumpowanych obszarów, a ostatnie badania prowadzone na zlecenie Fundacji im. Stefana Batorego wskazują jednoznacznie, że w opinii społeczeństwa jest to obecnie najmocniej skorumpowany sektor.
Jedna ze świebodzickich uczestniczek Akcji Masz Głos Masz Wybór Magda Nowaczyk, po napisaniu konkursowej debaty sejmowej na temat kondycji polskiej służby zdrowia , otrzymała z rąk Przewodniczącego Komisji Wyborczej mandat posła do Sejmu Dzieci i Młodzieży XIV kadencji.
Drugim posłem tej samej kadencji został Konrad Stanowicz, który podobnie jak Magda jest uczniem LO w Świebodzicach oraz uczestnikiem Akcji Masz Głos Masz Wybór (o Konradzie Stanowiczu i jego konkursowej pracy napiszemy w kolejnych informacjach)
Koordynatorki Akcji
Ewa Dziwosz i Monika Nasiadka
poniżej praca Magdy:
Temat: Twoje wystąpienie poselskie w sprawie dla Ciebie najważniejszej.
Debata sejmowa na temat kondycji polskiej służby zdrowia
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie Premierze! Debatujemy dziś nad bardzo ważną sprawą, o czym świadczą naciski ze strony mediów i społeczeństwa. Chciałabym wzbogacić dyskusję uwzględniając własne spostrzeżenia na temat kondycji polskich służb medycznych i zaproponować pewne rozwiązania. Zanim jednak zacznę, zwrócę Państwa uwagę na istotną kwestię – myśląc o problemach placówek ochrony zdrowia musimy rozważać je z perspektywy pacjenta oraz ekonomisty, a wszelkie interesy polityczne odłożyć na bok. Jedynie w ten sposób zdołamy znaleźć kompromis i korzystne rozwiązania zaistniałej, fatalnej sytuacji.
Niewątpliwie, kluczową sprawą są fundusze. Zgadzam się z tymi, którzy mówią, że jest ich w systemie za mało. Jednak równocześnie, podobnie jak premier Tusk, uważam, że „wrzucanie pieniędzy do dziurawego worka” jest bezsensowne. Uszczelnijmy najpierw system. Jak!? Podstawową kwestią jest nadzór nad wydatkowaniem środków publicznych przeznaczonych na realizację świadczeń zdrowotnych. Jak donoszą media, co również jest tajemnicą poliszynela, notoryczną praktyką jest przyjmowanie "prywatnych" pacjentów w publicznych placówkach służby zdrowia, wykonywanie im szeregu badań lub zabiegów. W tym momencie lekarz otrzymuje za wizytę środki publiczne, za którą osoba leczona zapłaciła już z własnej kieszeni. Aby tego typu sytuacje nie miały miejsca należy przede wszystkim zaostrzyć kontrole i znowelizować Ustawę o świadczeniach zdrowotnych realizowanych ze środków publicznych. Ponadto, należy skierować nasze działania na zlikwidowanie konfliktu interesów, tzn. stworzyć instrumenty prawne zabraniające lekarzowi pracującemu w publicznej służbie zdrowia prowadzenia prywatnej praktyki. Zróbmy w końcu krok do przodu, chociażby wprowadzając legendarne już karty elektroniczne. Z jednej strony będziemy mieli informacje o uprawnieniach ubezpieczeniowych pacjenta, z drugiej – cały przebieg leczenia i finansowania świadczeń.
Innym sposobem zwiększania ilości środków jest promowanie ubezpieczeń dodatkowych. Dzięki nim osoby, które są w stanie wykupić polisę, będą miały szybki i bardziej komfortowy dostęp do lekarza, co zmniejszy kolejki oczekujących na wizytę w ramach NFZ. Wiem, że ten pomysł budzi sprzeciw opozycji, która uważa go za niezgodny z zasadą równości społecznej. Jednak kto z Nas siedzących na tej Sali, nie korzysta z usług prywatnych gabinetów lub rządowych, doskonale wyposażonych placówek ? Z racji zajmowanych stanowisk, jesteśmy w stanie zapewnić sobie taki „luksus”, ale inni NIE i to także jest niesprawiedliwe społecznie! Zamiast płacić lekarzowi za wizytę możemy przeznaczyć pieniądze na ubezpieczenie dodatkowe, które zapewni nam pełną opiekę medyczną w zakresie podstawowym, jak i specjalistycznym, np. rehabilitację powypadkową czy onkologię.
Zmiany powinny dotyczyć też samej struktury NFZ. Skandalem jest, że na początku każdego roku lekarze nie wiedzą, na jakich zasadach przyjmować pacjentów oraz ile pieniędzy otrzymają za wykonanie danej procedury. Chaos powstający przy corocznym podpisywaniu nowych kontraktów można zminimalizować zawierając umowy na kilka lat, z ewentualną możliwością zmiany pewnych ustaleń. Dodatkowo zmniejsza to biurokrację. Czy wiecie Państwo, że każdy Świadczeniodawca rok rocznie musi zebrać odpowiednią dokumentację, sporządzić ofertę liczącą setki stron i osobiście zawieść ją do wojewódzkiego oddziału NFZ? Powinno się stworzyć do tego specjalny program komputerowy i sprawną sieć przesyłową, oszczędzając tony papieru i tysiące złotych, które trzeba teraz wydać na wynagrodzenia dla pracowników przyjmujących oferty i weryfikujących je pod względem poprawności wpisania danych. Uważam też za niezbędne ograniczenie zaplecza administracyjnego NFZ, poprzez: zminimalizowanie ilości druków, które musi wypełnić każdy Świadczeniodawca i pełne, powtarzam, pełne skomputeryzowanie systemu komunikacji i rozliczeń.
Ponadto koniecznością jest opracowanie nowego cennika procedur medycznych i hospitalizacji, gdyż sytuacja, w której szpital „dokłada” do kontraktu z własnego budżetu jest skandaliczna. Należy oszacować prawdziwe wartości świadczeń i tyle za nie płacić. Zdecydowanie zmniejszy to zadłużenie szpitali.
Ministerstwo Zdrowia powinno też pomyśleć o zmianie Ustawy o zakładach opieki zdrowotnej. Należy zrównać szanse placówek publicznych i niepublicznych. Wyjaśnię to na przykładzie. W prywatnym szpitalu sprzęt za miliony złotych jest intensywnie eksploatowany i po pewnym czasie koszty jego zakupu zwracają się, a pozostaje zysk. Natomiast ten sam sprzęt w publicznej placówce może być użyty jedynie w ramach kontraktu z NFZ, który przewiduje np. 30 badań miesięcznie. Po wykorzystaniu limitu świadczeń aparatura stoi bezcelowo(!), gdyż publiczne zakłady opieki zdrowotnej nie mogą pobierać opłat za swoje usługi. Należy to jak najszybciej zmienić i dać tym placówkom możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy na utrzymanie budynków w dobrym stanie technicznym lub zakup leków. Doprowadzi to do oddłużenia polskiej służby zdrowia, ponieważ będzie ona w stanie pokryć większość kosztów związanych z prosperowaniem i zakupem nowoczesnego sprzętu.
Kolejną kwestią, którą poruszę w swoim wystąpieniu, jest kształcenie w zawodach medycznych. Na początek student musi zmierzyć się z ogromem wiedzy i umiejętności, jakie powinien posiadać. Po sześcioletnich zmaganiach na uczelni, pragnie ukończyć x-letnią specjalizację. Stażyści zarabiają niewiele i często nie są w stanie sami się utrzymać. Należy dać im możliwość godnego życia w czasie stażu, a także później, gdy zostaną pełnoprawnymi lekarzami. Nie możemy sobie już dłużej pozwolić na emigrację doskonale wykształconej kadry medycznej. Nie wiem, czy Państwo zdajecie sobie sprawę, że w niektórych regionach mamy już lukę pokoleniową. Pacjentów przyjmują emeryci, a młode pokolenie zdaje ostatnie egzaminy językowe by wyjechać do Wielkiej Brytanii lub Irlandii. Tu kamyczek do ogródka samorządów lekarskich – dobry zarobek powinien iść w parze z zaangażowaniem i zwykłą ludzką uczciwością. Lekarz powinien postępować zgodnie z etyką, bez względu na swoje wynagrodzenie. Związek Zawodowy Lekarzy współpracuje z Ministerstwem Zdrowia, aby nowa ustawa, która niebawem trafi do sejmu, była korzystna dla wszystkich. Widząc burzliwe prace „białego szczytu”, mam wątpliwości, czy środowisko medyczne naprawdę stara się wypracować mądre postulaty, czy jedynie wprowadzić reformy zmierzające do zwiększenia wynagrodzeń, gdyż kwestia płac jest wciąż głównym tematem tych zebrań.
Zauważyłam też, że już któryś z kolei rząd mówi o „koszyku świadczeń gwarantowanych”, lecz i tym razem nie widzę woli wprowadzenia tego projektu w życie. Dlaczego? Myślę, że boimy się krytyki społeczeństwa, które uznaje, że państwo ma obowiązek zapewnić im nieodpłatna opiekę medyczną. Musimy wspólnie wpłynąć na Polaków i zmienić ich mentalność. Nieodpłatna opieka zdrowotna nie funkcjonuje w żadnym z krajów Unii Europejskiej. Owszem, część świadczeń wykonywana jest z funduszy publicznych, lecz za resztę trzeba płacić. W tych państwach rozwinął się tym samym rynek ubezpieczeń zdrowotnych, które w zależności od wybranego pakietu, zapewniłyby pełną refundację kosztów leczenia.
Ponadto standardy europejskie zapewniają promocję jedynie dobrze zarządzanym placówkom. Podobnie powinno być w Polsce. Nie można obciążać budżetu utrzymywaniem zadłużonych szpitali czy przychodni, tylko dlatego, że źle nimi kierowano. Należy wymusić na zakładach opieki zdrowotnej, aby wzmocniły organy zarządzające, zatrudniając na stanowiskach kierowniczych jedynie specjalistów z dziedzin prawa, ekonomii i medycyny.
Wszyscy dobrze wiemy, że korupcja nie omieszkała wkraść się także w struktury służb ratujących nasze życie. Musimy doprowadzić do sytuacji, w której przyjmowanie łapówek i ich dawanie nie będzie opłacalne i społecznie naganne. Kodeks karny powinien przewidywać surowe wyroki – od dożywotniego odebrania prawa wykonywania zawodu do czasowego pozbawienia wolności, aby zniechęcić ewentualnych „biorców i dawców” łapówek.
Koniecznością jest stworzenie instrumentów prawnych umożliwiających pociąganie do odpowiedzialności dyrektorów nieudolnie zarządzających palcówkami służby zdrowia. Tych, którzy działają na szkodę zakładu i nie umieją oszczędzać. Zarządy muszą „przyglądać się” każdej kwocie, gdyż może ona np. uratować życie chorego wcześniaka. Tragedią jest, że w XXI w. potrafimy leczyć wiele chorób, ale z przyczyn ekonomicznych pozwalamy umierać ludziom mającym duże szanse na wyleczenie. Nie wolno nam skazywać dziecka chorego na białaczkę, by czekało na lek ratujący życie, tylko dlatego, że pieniądze spożytkowano na papier do drukarki lub urzędnicy nie mogli się porozumieć, jaki kształt i nazwę ma mieć pismo do nich skierowane. Ci mali pacjenci nie mają czasu, gdyż, nieleczeni, umierają.
Gdyby tego było mało, pacjent leżący na oddziale szpitalnym musi czekać kilka dni na badania. I nagle okazuje się, że wystarczy zakup tzw. „cegiełki” wartej kilka lub kilkaset złotych wspierającej budżet szpitala, by można było kontynuować diagnostykę. Co robi bezradny pacjent? Oczywiście "kupuje", dobrowolnie. Następnego dnia robione są kompleksowe badania i ustala się strategię leczenia, gdyż wiadomo, co leczyć. „Cegiełki” nie są łapówkami, lecz „dobrowolnymi” darowiznami.
Ostania kwestia, jaką poruszę w swoim przemówieniu, dotyczy refundacji leków. Należy zerwać z monopolem firm farmaceutycznych i dopłacać z publicznej kasy tylko do leków drogich i niezbędnych.
Mam nadzieję, że moje pomysły zostaną wzięte pod uwagę przy pracach nad nową ustawą. Musimy pamiętać, że nigdzie na świecie nie ma wystarczających środków na służbę zdrowia. W tej sytuacji powinniśmy szanować fundusze, które mamy i korzystać z nich rozsądnie i oszczędnie. Życzę sobie, aby ratowanie ludzkiego życia stało się dla lekarzy ważniejsze, niż walka o podwyżki. Wyrafinowanie i zakłamanie musi zostać usunięte z polskiej ochrony zdrowia. Dziękuję bardzo.
Napisała: Magdalena Nowaczyk
Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej
przy Zespole Szkół Ogólnokształcących w Świebodzicach
Stowarzyszenie Pomocy na rzecz Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej