Jak zwykły plac zabaw stał się Placem Zabaw Generała Sowińskiego
Jak nas widzą Inni.
Plac zabaw przy ulicy Sowińskiego w Lublinie to plac jakich w Polsce tysiące. Zbudowany w latach pięćdziesiątych i od tamtej pory trwający w niezmienionym kształcie. Nieśmiertelne drabinki są wprawdzie od czasu do czasu pociągnięte pędzlem, ale jeszcze częściej demontowane, bo nie spełniają już swojej funkcji. Przebywanie tam nie sprawia już przyjemności ani dzieciakom, ani ich rodzicom, ani pozostałym mieszkańcom. A może w okolicy nie ma dzieci? Wręcz przeciwnie, w jego najbliższym sąsiedztwie zlokalizowane są aż trzy przedszkola! Jak na dzielnicę z lat pięćdziesiątych przystało, mieszka tu również spore grono seniorów. A jednak spory teren placu zabaw stoi pusty.
Plac, na którym codziennie przebywali nasi dziadkowie, rodzice, i wreszcie my, przestał być miejscem integracji i umacniania więzi społecznych. Przez swoje zaniedbanie i niedostosowanie do realnych potrzeb stał się tak naprawdę miejscem destruktywnie oddziałującym na naszą społeczność – mówi Tymoteusz Dębski, jeden z inicjatorów starań o jego rewitalizację. Wraz z innymi rodzicami, Krzysztofem Gałczyńskim i Marcinem Pis, którzy wraz z dziećmi chcieliby znowu z niego korzystać, postanowili zawalczyć o wspólną przestrzeń.
Z takim zamysłem trafili na zorganizowane przez Urząd Miasta Lublin i Radę Dzielnicy Wieniawa konsultacje społeczne dotyczące wydatkowania rezerwy celowej budżetu miasta na rok 2012. I choć w 2012 „wygrały” inne potrzeby mieszkańców tej rozległej dzielnicy, temat placu zabaw został przez radnych podchwycony.
Kiedy na konsultacjach pojawiła się grupa mieszkańców z plikiem podpisów pod wnioskiem, żeby zagospodarować plac zabaw przy ulicy Sowińskiego, było to dla nas duże zaskoczenie. Na szczęście udało nam się szybko znaleźć sposób, żeby zagospodarować energię mieszkańców Piotr Choroś, odpowiedzialny w Urzędzie Miasta za kontakty z organizacjami pozarządowymi, wskazał nam akcję „Masz głos, masz wybór”, do której zgłosiliśmy nasz pomysł jako Rada Dzielnicy i nieformalna grupa mieszkańców – mówi Marta Kurowska, radna dzielnicy Wieniawa. W ten sposób w ramach akcji rozpoczęto realizację zadania „Wspólna przestrzeń”, którą najlepiej podsumowuje hasło: „Przestrzeń wokół ciebie nie musi być brzydka. Razem z sąsiadami możesz ją zmienić – wystarczy, że weźmiesz sprawy w swoje ręce”.
Od tego momentu rozpoczęła się praca. Jeszcze w marcu 2012 odbyła się wizja lokalna terenu placu, w której brali udział przedstawiciele rady dzielnicy, administracji terenu i Zakładu Nieruchomości Komunalnych. Okazało się, że w szufladzie jest już gotowy projekt parkingu na tym terenie, który tylko czekał na realizację. Dowiedzieliśmy się również, że ze względu na nową, wyremontowaną wiatę śmietnikową, niewiele da się zmienić – mówi Marta Kurowska – Mimo wszystko jednak chcieliśmy, żeby mieszkańcy uzgadniali, czego chcą, zakładając, że jak to będziemy wiedzieć, wtedy będziemy już tylko szukać pieniędzy na wykonanie. Rozpoczęła się więc intensywna akcja promocyjna: plakaty, ankiety rozprowadzane do skrzynek pocztowych, zachęcanie mieszkańców do udziału w zaplanowanym na lipiec spotkaniu. Również – dzięki wsparciu Marty Kurowskiej – dyrekcja pobliskiego liceum udostępniła przestrzeń do spotkań. To ważne, bo mieszkańców dzielnicy ze szkołą łączyła do tej pory dość szorstka przyjaźń, podkreśla Radna.
Podczas zorganizowanego 5 lipca 2012 r. spotkania dyskutowano o pomysłach, celach, wizjach i marzeniach z pozostałymi członkami i członkiniami społeczności. Dystrybuowano ankiety, wyłoniono również trzy zespoły robocze, w których najmłodszy uczestnik miał 5, a najstarszy 83 lata. Najważniejsze dla nas było poznać i sprecyzować oczekiwania mieszkańców. Wychodziliśmy przy tym z założenia, że kluczowa sprawa to uzyskanie ich zgody na podzielenie dużej skądinąd powierzchni placu na takie obszary, gdzie każdy może znaleźć miejsce dla siebie, bo inaczej istniało ryzyko konfliktów. Jeśli zrobimy plac zabaw, ale nie będzie miejsca dla psów i ich właścicieli, to może okazać się, że psy będą korzystać z piaskownicy. W tej okolicy jest dużo samochodów, a mało miejsc parkingowych, w jednym bloku jest dużo mieszkań pod wynajem, gdzie mieszka dużo studentów, w drugim z kolei mieszkańcy nie zawsze dobrze ze sobą żyją… innymi słowy, podwórze jak podwórze, z całą gamą ludzkich zachowań, a co za tym idzie z dużą możliwością rodzenia się potencjalnych konfliktów – opowiada Marta Kurowska. Kolejne miesiące to praca w zespołach roboczych – analiza zebranych ankiet, wspólne opracowywanie koncepcji zagospodarowania przestrzeni. To była mozolna, trudna, czasem konfliktowa, ale ogromnie satysfakcjonująca praca – wspomina Tymoteusz Dębski. Oprócz projektów, które były jej głównym i podstawowym efektem końcowym, nie do przecenienia jest również zmiana myślenia, entuzjazm, rodzące się przyjaźnie i nauka wrażliwości na potrzeby sąsiadów.
W listopadzie nadszedł czas na zaprezentowanie wyników pracy mieszkańcom dzielnicy. Przedstawiliśmy wypracowane propozycje i zapowiedzieliśmy kolejną akcję: trzy najlepsze propozycje zagospodarowania terenu trafią do skrzynek pocztowych mieszkańców, z których każdy będzie mógł wybrać tę najlepszą – a także zmodyfikować ją wedle swojego uznania, mówią koordynatorzy akcji.
Równolegle, w czasie gdy mieszkańcy tworzyli koncepcję Placu Zabaw Generała Sowińskiego, Rada Dzielnicy zapisała remont placu jako wniosek do budżetu miasta. Niestety, jako że koszt tej inwestycji oszacowano na 500 000 zł, pozycja ta oczywiście do budżetu nie weszła. Ciągle jednak wierzymy, że mimo wszystko uda się, za mniejszą kwotę, choć część tego placu przebudować zgodnie z oczekiwaniami mieszkańców – mówi Marta Kurowska. Niebawem Rada Dzielnicy będzie dzieliła pieniądze z rezerwy celowej do wykorzystania przez jednostki pomocnicze miasta w 2013 roku i plac jest tutaj zdecydowanym faworytem.
Jednym z największych dla nas odkryć była współpraca z samorządem. Mieszkańcy w trakcie debat, widząc entuzjazm radnych i ich faktyczne zaangażowanie, stwierdzali że ta postawa przywraca im wiarę w społeczeństwo obywatelskie, mówi Tymoteusz Dębski. Z kolei z perspektywy radnej, Marty Kurowskiej, niezwykle cenne jest to, że już pojawiają się kolejne inicjatywy mieszkańców. Na bliźniaczym terenie jedna z mieszkanek, we współpracy z Fundacją Wolności, zaczyna przygotowywać ankiety dla mieszkańców.
Co zrobić, by przestrzeń zaprojektowaną w latach pięćdziesiątych dostosować do współczesnych potrzeb? Jak pogodzić sprzeczne czasem interesy i stworzyć miejsce, które na nowo służyć będzie społeczności lokalnej? Razem przeszliśmy porządną lekcję współpracy, dzięki której kolejne grupy uczą się, jak działać. Jedna z mieszkanek napisała mi ostatnio, że dopiero rozmowy z nami uświadomiły jej, że trzeba w zupełnie inny sposób podejść do próby rozwiązywania problemów doskwierających sąsiadom. To chyba największa nagroda za wspólną pracę.
Anna Szadkowska-Ciężka