Pomiń menu

Porozmawiajmy o transpłciowości … nie mówiąc o niej,

czyli jak mówić o tym, o czym mówić jest trudno i jak spowodować, by uprzedzenia i stereotypy same obnażały swoją niezasadność.

Wolontariat Pierwszej Pomocy

Od początku działania naszej Fundacji szukałam takiego obszaru, w którym mogłabym wpływać na postrzeganie osób transpłciowych w społeczności lokalnej.

Osoby trans są bardzo silnie stygmatyzowane, co utrudnia codzienne funkcjonowanie. Poza wsparciem samych osób transpłciowych, chciałam skierować nasze działania na inny obszar. Bazując na własnych doświadczeniach, pragnęłam zając się albo seniorami albo osobami z niepełnosprawnościami. Pierwszy opór dostałam tam, gdzie się go nie spodziewałam, ze strony środowiska LGBTQIA, według hasła, że nie da się łączyć wsparcia dla osób trans z działaniami na rzecz innych grup. Nie będę przytaczała „argumentów” krytyków, bo staram się nie używać słów, które ranią.

Nie zrezygnowałam z własnych planów, bo wiedziałam, ile mi dało w czasie, gdy odkrywałam siebie, gdy starałam się zrozumieć, kim jestem, praca z osobami zależnymi. Możliwość skonfrontowania ich sytuacji z moją, świadomość, że są ode mnie zależni, że moja pomoc jest dla innych cenna, pomagała mi samej. Dzięki temu nie wpadłam w żadne stany depresyjne, nie poddałam się i przede wszystkim, stałam się bardzo silna psychicznie. I tego właśnie chciałam uczyć inne osoby trans, bo byłam przekonana, że przysłuży się to podwójnie, samym osobom trans, ale też przyczyni się do przełamywania uprzedzeń i łamania stereotypów.

Opór tylko umocnił mnie, gdyż wiedziałam, że mój głos jest cenny i muszę o niego zawalczyć. I tak zrobiłam. Na szczęście w momencie, gdy musiałam podjąć ważne decyzje, dostałam bardzo silne wsparcie od trzech trans dziewczyn, które stanęły murem za mną i dały mi w pełni swój kredyt zaufania. Na tym zaufaniu się oparłam i ruszyłam z działaniami.

To, że miałam rację, pokazała przyszłość.

Szukając obszaru działania, stałam się stałą gościnią w różnych instytucjach miejskich. Poznałam pełnomocniczki osób z niepełnosprawnościami, pracowników różnych instytucji wspierających osoby zagrożone wykluczeniem. Startowałam w różnych konkursach grantowych, starając się wdrożyć jeden z wielu pomysłów, jakie miałam.

Jeszcze przed powołaniem fundacji miałam bardzo przykrą sytuację. Chciałam odbyć praktyki studenckie w jednym z poznańskich WTZ-ów. Niestety, dostałam odpowiedź odmowną, w której wprost napisano, że osoba transpłciowa nie jest odpowiednią osobą do pracy z osobami z niepełnosprawnościami, zwłaszcza z niepełnosprawnością intelektualną.

Byłam blokowana zarówno przez własne środowisko, jak i przez środowisko, które chciałam wspierać. Poczułam bardzo mocno co to znaczy być wykluczoną, i to kilkukrotnie, jako osoba transpłciowa, jako osoba z niepełnosprawnością, jako aktywista LGBTQIA, która nie ma prawa działać na rzecz innych.

Jednak ja już wiedziałam, że mam o co walczyć. I postanowiłam udowodnić, że się da. Że mój Głos będzie słyszalny.

W ramach pewnego projektu wzięłam udział w kursie pierwszej pomocy. Przekonałam się, że można wiele się nauczyć poprzez ćwiczenia i po kursie napisałam do instruktorki i przedstawiłam mój pomysł. Spodobał się jej i dostałam zapewnienie, że mogę liczyć na jej wsparcie. W ten sposób nawiązałam współpracę z Akademicką Społecznością Ratownictwa i Medycyny Katastrof. Jeszcze nie wiedziałam, że już mam pomysł na obszar działania, ale zaczęłam go drążyć. I teraz przydały się kontakty, wydeptane ścieżki, w Urzędzie Miasta. Przede wszystkim to, że byłam już rozpoznawana i dzięki różnym inicjatywom, miałam wyrobioną już pewną markę. Mój głos był już słyszalny.

Nie wiem, co bym obecnie robiła, gdyby nie trafił się konkurs grantowy na promocję Wolontariatu. Miałam praktycznie, dzięki konsultacjom z ratowniczką, gotową ideę, która spotkała się z uznaniem w Wydziale Zdrowia i grant ten dostałam, a jak okazało się, że ratownicy nie biorą wynagrodzenia, dzięki pomocy z Wydziału dokonałam przesunięcia środków i kupiłam więcej sprzętu. W ten sposób już zaczynała działać moja dotychczasowa aktywność.

Sama idea, z jaką wystartował nasz Wolontariat polegała na tym, że przeszkoleni wolontariusze mieli pełnić dyżury, podczas których każdy chętny mógł sobie przyjść i ćwiczyć z naszym sprzętem (fantomy, symulator AED). Widząc już potencjał, zaczęłam dalej szukać i uzyskałam grant z Funduszu PZU na rozwój wolontariatu (zakupiliśmy kolejny sprzęt i mieliśmy pokrycie kosztów przeprowadzenia kolejnych kursów). W ramach promocji samej idei pojawiłam się w WTK. Z inicjatywą wyszłam sama. Po prostu napisałam na adres mailowy i zostałam zaproszona na rozmowę do studia na żywo, podczas której opowiadałam o naszych kursach i dyżurach.

W ten sposób osoby transpłciowe znalazły się w centrum uwagi, jednak nie będąc centrum tej uwagi. To nadal my, ale ludzie zaczęli dostrzegać, że my nie mówimy tylko o nas, że nawet nie mówimy o nas wcale. Tylko czy naprawdę? Każdym gestem, każdym pojawieniem się, każdą inicjatywą mówimy o nas, bo to my.

O tym marzyłam. O tym, by o osobach transpłciowych mówić nie mówiąc o nich ani słowa. Przypuszczam, że tego moi oponenci nie potrafili zaakceptować, że można o czymś mówić poprzez mówienie o czymś zupełnie innym.

Nasz Wolontariat stale się rozwija i eksploruje coraz to nowe obszary. Chcę podkreślić, że obecnie, co potwierdzają też inne wydarzenia, nasz głos, którym obecnie sporo mówimy też o problemach nas dotyczących, jest słuchany i rozpatrywany, jesteśmy szanowane i stajemy się poważnymi partnerkami w dyskusjach. I teraz mówimy o tym, co nas boli, co nam zagraża, i jest to traktowane poważnie i z uwagą. Potwierdzają to zaproszenia na wspólne przedsięwzięcia, w których porusza się zagadnienia transpłciwości. I co znamienne, zdecydowana większość inicjatyw wychodzi ze strony osób i instytucji, które dzięki naszej obecności same zaczynają dostrzegać potrzebę edukacji w zakresie transpłciowości.

Doszłam do Głosu własną drogą, drogą, której skuteczności dostałam też potwierdzenie podczas wielu rozmów z innymi uczestnikami akcji Masz Głos i ich reakcjami. Tym bardziej, że dla wielu z nich nasz głos, głos osób transpłciowych, był pierwszym głosem osób trans, który słyszały na żywo w rozmowie twarzą w twarz.