Umowa dżentelmeńska z Wiceprezydentem
To, że nic tu się nie pojawiało, nie znaczy, że nic się nie działo. Jak zapewne większość z nas, ostatni czas to sprawozdania, raporty, dokumenty, faktury itd. A przy okazji tu jakaś ankieta, tam jakieś konsultacje, jeszcze gdzie indziej kwestionariusz. I cały czas "w międzyczasie" prowadzone są kolejne nowe inicjatywy.
Dla nas to trudny czas, bo znowu musimy przechodzić zmiany. Związane są one także z rozwojem fundacji, gdzie dotychczasowe sposoby działania są już niewystarczające. I ponownie trzeba było spotkać się i rozmawiać, ale piszę głównie po to, by powiedzieć, że coraz lepiej radzimy sobie z precyzowaniem potrzeb i zgłaszaniem ich. Uczymy się też odpowiednich reakcji. I co równie ważne, podchodzić i „wymuszać” reakcje. Początek stycznia to były dwie ważne rozmowy, jedna dotycząca programu lokalowego dla NGO, druga dalszych planów rozwoju fundacji i sposobu, w jaki miasto te działania może wspierać. Pierwsza odbyła się z przedstawicielką ZKZL, gdzie dowiedziałyśmy się, jak obecnie wygląda stan programu, co dało nam pewien obraz, czego można się spodziewać. Tutaj miałam okazje przekonać się, że nawet, jak pewne działania skończyły się niepowodzeniem, to wypracowane w ich trakcie wzajemne relacje potrafiły przynieść teraz wymierne korzyści. A to pokazuje, zresztą nie pierwszy raz w naszej w sumie dosyć jeszcze krótkiej historii, że każda sytuacja może przynieść jakieś dobre efekty, jak nie dziś, to za jakiś czas.
Drugie spotkanie było z Wiceprezydentem. I tutaj miałam okazje się przekonać, że konsekwentne wskazywanie na pewne zagadnienia zaczynają także przynosić fajne efekty. I też miałam dziś okazję zawrzeć dżentelmeńską umowę z Prezydentem. W związku z nierozwiązaną na chwilę obecną sytuacją z operatorem Centrum NGO, gdzie mamy też swoją przestrzeń, i w której znajduje się zamontowany nasz defibrylator, która w związku z przymusową przerwą związaną z sytuacją osobistą, spędzała mi przez ostatnie dni sen z powiek. Sprawę sprzętu rozwiązałam, ale została sprawa AED. Nie chciałam go demontować, nie chciałam go też zostawiać bez odpowiedniego zabezpieczenia. I gdy zgłosiłam dziś te wątpliwości, usłyszałam zapewnienie, że nie muszę się martwić, i że gdyby doszło do zaginięcia defibrylatora, zostanie on przez Urząd odkupiony. Nie mam tego na piśmie, ale znam zasady umowy dżentelmeńskiej, więc jest ona dla mnie wiążąca i postanowiłam zostawić AED w Centrum w czasie mojej nieobecności.
To był tylko jeden z tematów, jakie dziś omawialiśmy i w sumie byłam ciekawa, czy poza sprawą AED, usłyszę cokolwiek, co pozwoli mi wiązać przyszłość naszych działań z Urzędem Miasta. Zwłaszcza w kontekście zeszłego roku, gdzie zdecydowanie więcej „daliśmy” niż „otrzymaliśmy”. Właśnie to hasło było cały czas w mojej głowie podczas konsultacji dotyczących kierunku działania naszej Fundacji w tegorocznej edycji Masz Głos. Bardzo konkretne uwagi, doprecyzowanie pewnych kierunków nastąpiło podczas warsztatów w Falentach, nie tylko naszych grupowych, ale praktycznie każdy coś wniósł; tak samo, jak rozmowy kuluarowe. Gdy wczoraj wieczorem szykowałam sobie plan rozmowy, spisywałam sobie to, o czym chce rozmawiać, miałam w pamięci rozmowy z uczestnikami akcji, ale też, co równie ważne, spotkanie w Zdunach, gdzie w mikro skali też mogłam sobie pewne zagadnienia w głowie ułożyć. Z każdym kolejnym wyzwaniem, jakie podejmuję, gdzieś nasza Akcja ma swój „udział”. Specjalnie w nawiasie, by podkreślić bardzo dużą różnorodność. Bo są to warsztaty w Falentach, jest to spotkanie w Zdunach, są to wpisy na facebooku, są to powiadomienia i lajki uczestników akcji. Chyba najtrafniej mogłabym w tym momencie określić, jak Akcja wpływa na nasze działania stwierdzeniem, że chłonę atmosferę akcji Masz Głos i że czuje się nią przesiąknięta coraz bardziej. I w jakimś stopniu czułam też tą siłę sprawczości, gdy w zespole roboczym kilka dni temu dyskutowaliśmy o tym, jak dotrzeć do seniorów – „więźniów drugiego piętra”. Cieszę się, bo okazało się, że już obecnie mój udział w takich grupach jest bardzo konkretny i nie siedzę tam tylko po to, by pić kawę i jeść ciastka.
Ciekawa jestem, jak dziś zarysowane plany będą się rozwijać. Mam nadzieję, że w takim kierunku, bym nie miała wątpliwości, czy mam zgłosić Urząd do konkursu na Supersamorząd. Są ku temu przesłanki, ale trzeba jeszcze dużo pracy wykonać. I już się na nią cieszę.
A jako ilustracja wpisu przedmiot pierwszej w historii fundacji Umowy Dżentelmeńskiej pomiędzy Prezes Zarządu Fundacji Akceptacja i Wiceprezydentem Poznania.