Współdecydowanie wszystkim się opłaca
10 października, na spotkaniu Klubu Samorządowca, najaktywniejsi wójtowie, burmistrzowie oraz przewodniczący rad miast i gmin, dyskutowali o budżecie obywatelskim. Coroczne posiedzenia Klubu Samorządowca odbywają się w ramach zainicjowanej przez Fundację Batorego akcji Masz Głos, Masz Wybór. Patronat nad debatą objął marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
– Chcemy zachęcać mieszkańców, żeby głosowali i potem interesowali się tym, co robi samorząd. Władze samorządowe namawiamy do dialogu i współpracy z mieszkańcami – przypomniała cele akcji Joanna Załuska z Fundacji Batorego. Podkreśliła, że budżet obywatelski, inaczej zwany partycypacyjnym, jest właśnie jednym ze sposobów, by zainteresować mieszkańców pracą samorządów.
Samorządowcy z kolei zachęcani są do animowania dialogu i współpracy z mieszkańcami. – Im ludzie będą więcej wiedzieć, tym bardziej będą zaangażowani, w to, co się u nich lokalnie dzieje – mówił na czwartkowym spotkaniu Przemysław Radwan – Röhrenschef ze Stowarzyszenia Szkoła Liderów.
Czym jest budżet obywatelski
Ideę budżetu obywatelskiego i podstawowe zasady dotyczące jego wprowadzania przedstawił Dariusz Kraszewski ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich.
Podkreślił, że dla wdrożenia budżetu obywatelskiego kluczowa jest wola polityczna ze strony samorządowców oraz minimalny poziom kapitału społecznego. „Ludzie muszą chcieć uczestniczyć w tym procesie”. Ważne są także podstawy instytucjonalne: samorządy, poza pieniędzmi na wydatki sztywne, których nie można uniknąć, muszą dysponować wolnymi środkami, o których przeznaczeniu decydowaliby mieszkańcy.
Wprowadzenie budżetu obywatelskiego, choć bywa żmudne i pracochłonne, daje bardzo pozytywne rezultaty, widoczne jednak dopiero po kilku latach. Podnosi poziom zaufania i legitymizuje władzę. – Od 10 do 20 proc. wzrasta szansa reelekcji. Mieszkańcy czują, że władza ich słucha i chce z nimi rozmawiać – tłumaczył Kraszewski.
Włączając mieszkańców we współdecydowanie o budżecie miasta łatwiej zidentyfikować konkretne problemy, a przez to poprawić warunki życia. Środki rzeczywiście trafiają tam gdzie trzeba. Rośnie przejrzystość i wytwarza się praktyka dobrego rządzenia, a także, co ważne, mieszkańcy zaczynają lepiej rozumieć jak funkcjonuje ich miasto. – Sami mogą się przekonać – uważa Kraszewski – że budżet to zawsze za krótka kołdra, że trzeba wybierać, a czasem, fakt, że coś nie zostało zrobione wynika z obiektywnych ograniczeń a nie ze złej woli władz samorządowych.
Czy potrzebna jest nowa ustawa?
Po prezentacji Kraszewskiego odbyła się dyskusja. Prowadząca, Ewa Jakubowska-Lorenz pytała czy dzisiejszy stan prawny w Polsce dopuszcza wdrażanie budżetu obywatelskiego.
– Nie ma uporządkowanej drogi, jak należałoby postępować, ani jednoznacznych kryteriów gdzie i kiedy to robić, ale przeszkód prawnych do wprowadzania budżetów obywatelskich nie ma – zauważył senator Stanisław Iwan, wiceprzewodniczący senackiej Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej.
Ostrożniejszy był Tomasz Kacprzak, przewodniczący Rady Miasta Łodzi. Opowiadał, że często nawet słuszne inicjatywy ale odbiegające od utartych schematów mogą budzić zastrzeżenia instytucji kontrolnych, co do swojej legalności. Jako przykład podał pomysł zrównania kadencji rad osiedlowych z kadencją rady miejskiej. Zwiększyło to frekwencję w wyborach do tych pierwszych, ale i tak prawnicy mieli zastrzeżenia, czy taki ruch był legalny. Podobne wątpliwości dotyczą także zapisów ściśle związanych z wprowadzaniem budżetu obywatelskiego, jak inicjatywa by jeden procent budżetu miasta zawsze zostawiać do decyzji mieszkańców. – Na razie radni chcą takiego rozwiązania, ale jak zmienią zdanie, nic z tego nie wyjdzie – mówił Kacprzak.
Ewa Lieder, radna dzielnicy Wrzeszcz Dolny w Gdańsku, gdzie 50 proc budżetu stanowi budżet obywatelski, opowiadała o współpracy z radą miasta: – Kluczowe jest uzyskanie od radnych zapewnienia, że jeśli już nasi mieszkańcy coś ustalą, oni zagłosują zgodnie z tym postanowieniem.
Kraszewski podkreślał, że budżet obywatelski zawsze jest rodzajem umowy społecznej między władzami a mieszkańcami, w myśl zasady: mieszkańcy proponują, radni wykonują. – Budżety obywatelskie najlepiej oprzeć o jednostki pomocnicze samorządu, czyli właśnie rady osiedli i rady dzielnicy. Najbezpieczniejsza procedura to zmiana statutu mówiąca, jakie środki są do dyspozycji takiej jednostki pomocniczej oraz wyjaśniająca jak decyzje przyjęte przez mieszkańców będą egzekwowane – stwierdził Kraszewski.
Przeciwna tworzeniu nowych ram prawnych dla budżetu obywatelskiego była Magdalena Młochowska, podsekretarz stanu w ministerstwie Administracji i Cyfryzacji. – Nie można takich rzeczy ustalać odgórnie, i wprowadzać na siłę. Dla jednych gmin to byłoby zbyt mało, dla innych za wiele. Strona obywatelska też musi być do tego przygotowana, nie wszystkie społeczności lokalne już teraz są w stanie wziąć udział w pracach nad budżetem obywatelskim – tłumaczyła wiceminister i zapewniała jednocześnie, że ministerstwo takie praktyki nie tylko uważa za dozwolone, ale wręcz zamierza je propagować. W tym celu utworzono nawet na stronie ministerstwa podstronę dotyczącą budżetu obywatelskiego. – Czekamy na wszystkie głosy, strony samorządowej i społecznej. Chcemy by to forum, było miejscem wymiany doświadczeń i dzielenia się dobrymi praktykami – zapewniała Młochowska.
Kraszewski, odpowiadając na wątpliwości wiceminister, podkreślił, że ewentualna ustawa, podobnie jak ta sprzed trzech lat o funduszach sołeckich, nie powinna zmuszać żadnej gminy do wprowadzenia budżetu obywatelskiego, a jedynie zawierałaby gotowy wzorzec, jak taka procedura może przebiegać. Podobnego zdania był Kacprzak: – powinien być zapis w ustawie o samorządzie, że jest możliwość tworzenia budżetów obywatelskich. To nie musi być obowiązek, ale musi być powiedziane, że można tak robić.
Senator Ireneusz Niewiarowski powołując się na swoje doświadczenie związane z funduszami sołeckimi, których jest orędownikiem, podkreślał, że aby budżety obywatelskie mogły sprawnie funkcjonować, należy jednostkom pomocniczym zwiększyć podmiotowość prawną.
Czy radni i mieszkańcy są gotowi?
Kolejne pytanie dotyczyło tego, czy samorządowcy oraz mieszkańcy są gotowi do wprowadzenia budżetów obywatelskich. Ewa Lieder przyznała, że część radnych odbiera budżet obywatelski, jako zamach na swoje kompetencje.
Podkreślano, że mieszkańców również nie zawsze chętnie angażują się w życie publiczne swoich miejscowości. Ciekawy głos w tej sprawie zabrał senator i niegdyś wiceprezydent Wrocławia, Jarosław Obremski. Przyznał, że od wyborców często słyszy, że głosują, ale już potem po prostu nie mają siły więcej zajmować się życiem miasta. Pracują po 10 godzin, i jak w końcu wracają do domu to mają ochotę już tylko na piwo i telewizor, ewentualnie na zabawę z dziećmi. – Polakom topnieje czas wolny, mamy go mniej niż np. Niemcy – mówił Obrembski.
Senator zwrócił także uwagę na istotną różnicę między dużymi miastami a wsią, która być może odpowiada za to, że budżet obywatelski trudniej będzie wprowadzić niż fundusze sołeckie, które okazały się wielkim sukcesem. – We Wrocławiu ludzie utożsamiają się z miastem, ale z całym. Raczej z Rynkiem Głównym niż z poszczególnymi dzielnicami.
Obecni na sali samorządowcy mówili o trudnościach gmin spowodowanych rozrastaniem się kosztów stałych, takich jak obowiązek płacenia za oświetlenie dróg przechodzących przez terytorium gminy.
Jednak Maria Włodarczyk, wójt gminy Dąbrowa Zielona, w województwie Śląskim zapewniała, że wielkość budżetu nie ma znaczenia. Jej zdaniem warto pytać mieszkańców o ich zdanie, nawet jeśli możemy do ich dyspozycji oddać tylko niewielkie kwoty. – Fundusze sołeckie to kapitalne doświadczenie – mówiła Włodarczyk – niesamowicie uaktywniło mieszkańców i pokazało, że nawet niewielkie pieniądze, jeśli wykorzystane z godnie z wolą mieszkańców, mogą zasadniczo poprawić przestrzeń publiczną.
Entuzjastką funduszy sołeckich była także wójt gminy Stegna, Jolanta Kwiatkowska. – Od początku byłam bardzo za – opowiadała – ale jak zobaczyłam jaki jest na tych zebraniach, które miały decydować o wydatkowaniu środków z funduszu, poziom dyskusji, pomyślałam że zwariowałam. Ludzie kłócili się nie mając pojęcia jakie mechanizmy rządzą planowaniem budżetu. W kolejnych latach jednak mieszkańcy byli coraz lepiej przygotowani, dyskusje stawały się bardziej merytoryczne.
Ogólna konkluzja dyskusji była pozytywna w stosunku do budżetów obywatelskich, zarówno samorządowcy, jaki i senatorowie, eksperci oraz wiceminister Młochowska zapewniali, że ich wprowadzenie należy wspierać. Jak ujęła to Ewa Lieder, „korzystanie z podpowiedzi mieszkańców zwyczajnie się opłaca”. Samorządowcom, ale przede wszystkim mieszkańcom.