Pomiń menu

Tysiące rąk..? Miliony rąk..?

Choć pojęcie „czynu społecznego” budzi u wielu z nas ambiwalentne odczucia, idea nieodpłatnej pracy na rzecz lokalnej społeczności jest nam bliska – wynika z przeprowadzonych na początku kwietnia br. przez program Masz Głos, Masz Wybór Fundacji Batorego badań na reprezentatywnej grupie 1000 dorosłych Polaków. (kwiecień 2013 roku)

62 procent PolakówAż 62% respondentów pozytywnie odpowiedziało na pytanie o gotowość do dobrowolnej, nieodpłatnej pracy na rzecz swojego najbliższego otoczenia (społeczności lokalnej, osiedla, dzielnicy, gminy, lub miasta), na przykład do sadzenia drzew w parku, malowania sal w szkole lub przedszkolu, remontu placu zabaw czy włączenia się w organizację festynu.

Płeć

 

 

 

 

 

Do wspólnej pracy zgłosiłaby się porównywalna liczba kobiet i mężczyzn (odpowiednio: 63 i 61% pozytywnych odpowiedzi), przy czym odsetek chętnych najwyższy jest w grupie osób z wykształceniem wyższym (77%), a najniższy wśród dorosłych z wykształceniem podstawowym (45%).

Wykształcenie

Różnice wyraźne są również dla poszczególnych grup wiekowych. Rekordowo pozWiekytywnie do pomysłu bezpłatnej pracy odnoszą się osoby w wieku 35-44 lat – w grupie jeż aż 81% respondentów wyraziło gotowość udziału w „czynie społecznym”. Najtrudniej chętnych do współpracy byłoby znaleźć w grupie osób najstarszych, powyżej 60 r.ż. – tylko 42% respondentów w tym wieku odpowiedziało pozytywnie na zadane pytanie (wiele odmów ze względu na stan zdrowia).

– Nauczyliśmy się pesymistycznie oceniać gotowość Polaków do współdziałania. Pisze się o niedostatku wzajemnego zaufania, o braku woli. Badania jednak dowodzą, że większość z nas chciałaby poświecić czas i energię, by nam i naszym dzieciom żyło się lepiej – zauważa Aleksander Smolar, prezes Fundacji Batorego.

WojewództwaJak wynika z sondażu, najchętniej w pracach społecznych braliby udział mieszkańcy województw: podkarpackiego (77%), opolskiego (74%), warmińsko-mazurskiego (72%) oraz dolnośląskiego (71%), najmniej – Wielkopolski (49%) i województwa lubuskiego (51%).
– Spójrzmy na te dane z perspektywy klatki schodowej lub osiedlowej uliczki. Musielibyśmy mieć naprawdę dużego pecha, by wśród sąsiadów nie znaleźć kogoś, kto chciałby razem z nami włączyć się w działania na rzecz okolicy, wsi, gminy. Nie musimy bać się, że wychodząc z inicjatywą zrobienia czegoś razem, zostaniemy zupełnie sami – podkreśla Joanna Załuska z Fundacji im. Stefana Batorego, dyrektor programu Masz Głos, Masz Wybór.

Wielkość miejscowościO chętnych do angażowania się w prace na rzecz lokalnej społeczności najłatwiej w niewielkich miastach do 10 tys. mieszkańców (71%]; najtrudniej zaś – w miastach liczących 50-99 tys. mieszkańców (43%).

czemu nie

 

 

 

 

 

A co z tymi, co odmawiają udziału w nieodpłatnych pracach na rzecz lokalnej społeczności? Czym uzasadniają swoją odmowę? – Część nie może (brak czasu, zdrowie, inne obciążenia), część zaś uważa, że to nie ich sprawa i nie ich obowiązek. Tylko dwie osoby uzasadniając odmowę, odwołały się do negatywnych doświadczeń z okresu PRL oraz organizowanych wówczas „czynów społecznych”.

Ile czasuBadani chętnie deklarowali zamiar udziału w pracach społecznych, a liczba godzin / dni jaką byliby gotowi poświęcić jest duża. Naszym zdaniem są to naddeklaracje. Zauważmy: pozytywnie na pytanie o gotowość do pracy odpowiedziało 62% Polaków, ale tylko 24% wyraziło zdecydowaną wolę (odpowiedziało „zdecydowanie tak”) – mówi Wojciech Hołdakowski z firmy MillwardBrown.

Bez wątpienia mamy jednak do czynienia z milionami rodaków, którzy chcą się angażować oraz liczną grupą, która wie, że zaangażowanie takie jest pożądane i dlatego je deklaruje. To też jest sukces – zauważa Joanna Załuska.

Jej zdaniem, bardzo ważne jest to, że dzięki sondzie dowiedzieliśmy się, dlaczego znaczna cześć Polaków nie wzięłaby udziału w „czynie społecznym”. Co czwarty odmawiający nie wie, gdzie miałby się zgłosić, ani kto organizuje takie prace. 8% respondentów uważa zaś, że nie ma wystarczających kwalifikacji, by ich praca mogła się przydać. Zdaniem przedstawicieli Fundacji Batorego, problemem jest też to, że Polakom mówi się, że powinni uczestniczyć w życiu publicznym, ale nie wyjaśnia, jak to konkretnie robić.

Wysoki odsetek pozytywnych deklaracji mieszkańców Podkarpacia nie zaskakuje. Niedawne badania „Kapitał ludzki i kapitał społeczny a rozwój województwa podkarpackiego” pokazały, że mieszkańcy regionu charakteryzują się wysokim poziomem zainteresowania działaniami na rzecz swojej społeczności. Aż 26,5% dorosłych deklaruje przynależność do jakiejś organizacji (stowarzyszenia, Ochotniczej Straży Pożarnej etc.); średnia dla całej Polski to 10,5%. W Podkarpackiem ludzie sobie także bardziej ufają – tzw. poziom uogólnionego zaufania przekracza 26%, gdy dla całego kraju oscyluje wokół 15%.Fenomen aktywności obywatelskiej można tłumaczyć kilkoma czynnikami. Po pierwsze historycznym, opierającym się na trwałości struktur długiego trwania w polskiej przestrzeni, w tym przede wszystkim spuściźnie podziału na trzy zabory. Po drugie demograficznym – województwo w świetle spisu powszechnego z 2002 r. było regionem o najwyższym poziomie zasiedziałości terytorialnej. Po trzecie przestrzennym – Podkarpacie jest najsłabiej zurbanizowanym województwem. Trwałość podziałów historycznych i spuścizna Galicji, z powstałym na jej terenie ruchem ludowym, silnie rozwiniętymi strukturami OSP czy też gęstą siecią organizacji parafialnych są czynnikiem, który buduje kapitał społeczny.
dr Hubert Kotarski, Instytut Socjologii, Uniwersytet Rzeszowski