Pospolite ruszenie – mieszkańcy biorą sprawy we własne ręce – Masz Głos w Dzienniku Polskim
AKTYWNOŚĆ KRAKOWIAN. Demokracja nabiera rumieńców i to dobra wiadomość. Złą jest natomiast to, że reprezentanci ludu zaczynają reprezentować samych siebie…
Politycy śledzą sondażowe słupki, dbając tylko o stołki, a urzędnicy wydają decyzje zza biurek, okopani na swych pozycjach jak w fortecy – tak postrzegają ich mieszkańcy i coraz częściej zaczynają brać sprawy we własne ręce: tworzą grupy nacisku, inicjują akcje społeczne, wzajemnie się dopingując do walki o swe prawa.
Przykładów takiej aktywności krakowian przybywa. Najświeższy jest ten dotyczący autobusu nr 502. Z początkiem roku trasa tej linii została skrócona aż o połowę, co bardzo nie spodobało się pasażerom. Postanowili przypuścić zmasowany atak na urzędników i sami zaczęli tworzyć grupę nacisku: założyli stronę internetową, na której opublikowali wzór listu protestacyjnego oraz apel do pozostałych mieszkańców, by zbierać podpisy pod petycją. W ciągu kilku dni Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu odebrał mnóstwo skarg i ugiął się pod presją pasażerów.
Nie było to zresztą pierwsze "pospolite ruszenie" krakowian, gdy idzie o linię nr 502. Głośno było o niej także jesienią 2008 r. Pasażerowie skarżyli się wtedy na fatalne warunki jazdy, zwracając uwagę, że autobusy są przepełnione. Wreszcie jeden z mieszkańców nie wytrzymał i założył stronę internetową www.tlok.info, inicjując tym samym akcję społeczną dla poprawy warunków jazdy pasażerów linii 502. "Narzekaj! Nie dawajmy szychom spokoju! Niech wiedzą, że takie traktowanie nam się nie podoba! Pisz do każdej instytucji, która może pomóc w poprawieniu sytuacji" – głosił apel na stronie internetowej.
Jedną z najgłośniejszych tego typu spraw była akcja dotycząca komunikacji nocnej, zainicjowana przez studentów w 2007 r. Postanowili całej Polsce pokazać, jak w Krakowie podróżuje się w nocy komunikacją miejską. Wyruszyli z kamerą na ulice i zarejestrowali dantejskie sceny, rozgrywające się w autobusach i na przystankach: potworny tłok, pasażerów bezskutecznie próbujących wcisnąć się do pojazdu, komentarze kierowców, nie mogących ruszyć z przystanku. Film został opublikowany w serwisie YouTube, młodzi ludzie założyli też stronę internetową, inicjując szeroką debatę na temat komunikacji nocnej w Krakowie. I tym razem akcja przyniosła efekt: władze miasta w końcu zadecydowały, że przybędzie linii i kursów nocnych autobusów.
Takich przykładów jest więcej. Protest przeciw zmianom organizacji ruchu w rejonie pl. Na Groblach, zainicjowanie przez grupę przeciwników spalarni śmieci debaty na temat gospodarki odpadami – to niektóre z przykładów. Mieszkańcy coraz głośniej mówią o swych bolączkach, a przy tym – co charakterystyczne – nie oglądają się na radnych i władze miasta, nie liczą na ich pomoc.
– Demokracja nabiera rumieńców i to dobra wiadomość. Złą jest natomiast to, że reprezentanci ludu zaczynają reprezentować samych siebie – ocenia psycholog społeczny prof. Zbigniew Nęcki. Przyznaje, że wielu polityków popada w koterię, wchodzi w układy i trzyma się stołków, spoglądając przede wszystkim z perspektywy wyborów. – To smutne, że radni mają zbyt mały kontakt ze swymi wyborcami – uważa prof. Nęcki. Jego zdaniem brakuje nam doświadczenia w konsultacjach społecznych. W Krakowie nie ma szerokiej dyskusji, wymiany poglądów, a radni są postrzegani jako nieskuteczni reprezentanci.
Podobnego zdania jest Magdalena Antoszewska z Obywatelskiego Forum Demokratycznego, koordynatorka akcji "Masz głos, masz wybór", której celem jest włączenie mieszkańców w życie samorządowe. – Ludzie nie zwracają się do radnych, bo nie mają przekonania, że mogą oni w czymś pomóc. Mieszkańcy sądzą, że w nich samych tkwi większa siła niż w radnych, którzy nawet nie uczestniczą w konsultacjach społecznych – zwraca uwagę Magdalena Antoszewska. Oddolne inicjatywy krakowian ocenia pozytywnie, gdyż te akcje pokazują, iż wzrasta świadomość obywatelska: mieszkańcy wychodzą z bierności, w której tkwili przez długie lata, zaczynają rozumieć, że urząd to nie forteca i przedstawiciele władzy muszą się liczyć z ich zdaniem. – Smutne jest natomiast to, że musi dochodzić do tego "pospolitego ruszenia". A dochodzi dlatego, że urzędnicy nie konsultują decyzji z mieszkańcami. Dopiero, gdy wybuchają protesty, następuje jakaś reakcja – wyjaśnia przedstawicielka Obywatelskiego Forum Demokratycznego.
Tymczasem – podkreślają specjaliści z dziedziny komunikacji społecznej – powinno być na odwrót: najpierw należy podać do publicznej wiadomości, że rozważa się jakieś zmiany i przedstawić propozycje tych zmian (oraz dać mieszkańcom parę możliwości wyboru), a dopiero po tym powinna nastąpić decyzja. – Demokracja polega na tym, by spotykały się różne punkty widzenia na zasadzie dyskursu, a nie przemocy – podkreśla prof. Zbigniew Nęcki.
Zwraca on uwagę, że przede wszystkim należy ćwiczyć dialog, rozbudowywać kanały porozumienia. – Większość mieszkańców nie wie nawet, jak nazywa się np. przewodniczący rady. Radni zredukowali swą działalność do dyżurów raz w tygodniu, a powinni wyjść do ludzi, spotykać się z nimi i uwzględniać ich opinie w większym stopniu niż dotychczas. Jeszcze raz więc powtórzę: dialog i poznajmy się bliżej – radzi psycholog społeczny. Jednocześnie zwraca uwagę, że ten obraz nie jest jednak taki jednoznaczny, bo nie brakuje też mieszkańców, którzy dbają jedynie o własny interes, walczą tylko o zaspokojenie własnych potrzeb. – Przed nami jeszcze długa droga w budowaniu komunikacji społecznej – podsumowuje prof. Nęcki.
(PSZ)
Obywatelskie Forum Demokratyczne