Pomiń menu

Wywiad z dr Jarosławem Ochem o samorządzie terytorialnym w Polsce

Koordynator akcji Masz Głos, Masz Wybór w Sztumie Krystian Zdziennicki przeprowadził wywiad z dr Jarosławem Ochem, wykładowcą przedmiotów politologicznych na Uniwersytecie Gdańskim. W wywiadzie poruszyliśmy temat dostępności samorządowców, ale również sprawę budżetu obywatelskiego czy inicjatywy uchwałodawczej. Wywiad ukarze się również w biuletynie podsumowującym akcję w Sztumie, który właśnie przygotowujemy. Zachęcamy do przeczytania wywiadu!!!

Krystian Zdziennicki: Panie doktorze jak ocenia Pan dostępność samorządowców w Polsce? Czy samorządowcy chętnie utrzymują kontakt z wyborcami, czy raczej go unikają?
Dr Jarosław Och: To jest sprawa szalenie indywidualna. Myślę, że w dużej mierze zależy to od wielkości gminy oraz zrozumienia idei bycia politykiem, czy samorządowcem. Również zależy to od samego samorządowca. Kiedy pojawia się okres kampanii wyborczej kandydaci próbujące namówić nas, aby oddać na nich głos. Wówczas mówią, że są jednymi z nas, są dla nas, są z nami. Wtedy interesują się naszymi sprawami. W rzeczywistości powyborczej okazuje się, że najczęściej my wyborcy prezentujemy postawę irytacji, rozczarowania lub rozgoryczenia. Bo bardzo wiele działań nie zostało zrealizowanych lub nasze sprawy nie są w orbicie zainteresowań polityków. Bardzo podobnie jest z aktywnością samorządowców.
Nie chcę uogólniać, ale są tacy, którzy pojawiają się na każdym dyżurze radnego, z którymi kontakt jest prosty i łatwy. Przykładem może być dostępność gdańskich samorządowców. Na stronie internetowej miasta są informacje o dyżurach, a niekiedy także adresy mailowe, czy numery telefonów komórkowych radnych, po to by można było się z nimi się umówić, nawiązać kontakt, czy poinformować o ważnej sprawie. Myślę, że na poziomie władzy samorządowej relacje na linii władza obywatel są niezłe. Wprawdzie daleko jeszcze do tego, aby określić, że są satysfakcjonujące. Problem pojawia się na poziomie parlamentarzystów. Tam jest zdecydowanie trudniej umówić się na spotkanie. Trzeba robić to z dużo szybszym wyprzedzeniem a i tu nie ma zawsze pewności, czy takie spotkanie się odbędzie. Wracając do tematyki samorządowej trzeba stwierdzić, że na pewno kontakt z radnymi jest zdecydowanie łatwiejszy.
K.Z.: Panie doktorze podał Pan przykład Gdańska, a jak wygląda sytuacja w mniejszych miastach czy gminach w województwie pomorskim?
J.O.: Trudno mi powiedzieć, gdyż jestem mieszkańcem Gdańska, a więc moje zainteresowania przede wszystkim ogniskują się wokół mojego miasta. Myślę, że im mniejsza gmina tym kontakt z samorządowcem może być tylko prostszy. Należy zwrócić uwagę, że w małych gminach samorządowcy to nasi „sąsiedzi” . Są to ludzie żyjący wokół nas, możemy ich spotkać w sklepie, w urzędzie w kościele, więc z tego tytułu nawet często te relacje na linii wyborca samorządowiec, są to relacje nie mające charakteru formalnego w formie dyżurów. Obywatel ma możliwość spotykania samorządowca, radnego na ulicy i tam powiedzenia mu , o tym co go interesuje oraz poddania pod rozwagę różnego typu spraw. Natomiast rzeczywiście w Gdańsku , czy w dużych miastach i gminach, kiedy analizujemy czy nasi samorządowcy, radni są przez nas znani. To niestety takie badania wypadają bardzo niezadawalająco. Gdyby dziś po 3 latach działalności odpytać mieszkańców dużych miast, aby wymienili nazwiska radnych z ich okręgu wyborczego , to według mnie wiele wyborców miało by problem ze znajomością tych nazwisk. Z jednej strony jest to świadectwo, że w sposób niedoskonały i niedostateczny interesujemy się sprawami nas otaczającymi, również w przestrzeni politycznej. Jest to też świadectwem tego , że owi samorządowcy nie podjęli żadnych działań, czy na tyle interesujących form aktywności, że nie zakotwiczyli się na trwale w pamięci wyborców. Nie zawsze radni podejmują działania, aby być przy wyborcy, z wyborcą, dla wyborcy , gdyż niejednokrotnie koncentrują na aktywności medialnej i politycznej.
K.Z.: Odnośnie kontaktu, czy samorządowcy powinni kontaktować się w sposób nowatorski po przez strony internetowe, portale społecznościowe, czy raczej powinni nawiązywać kontakt tradycyjny tj. kontakt osobisty.
J.O.: Uważam, że obie formy kontaktu są dopuszczalne i interesujące w zależności od tego jaki wyborca chce skorzystać. Wyborca w dojrzałym wieku raczej będzie preferował spotkanie „face to face”, raczej będzie miał czas i ochotę, aby pofatygować się na spotkanie z radnym, usiąść, uścisnąć dłoń i porozmawiać o ważnych sprawach. Natomiast dzisiaj jest również dopuszczalna i bardzo często praktykowana forma kontaktu pośredniego, gdyż mamy coraz mniej czasu dla siebie oraz na sprawy natury społecznej. Jesteśmy coraz bardziej zaganiani, dlatego dla wielu ludzi, nie tylko młodych, ale dla osób bardzo aktywnych i czynnych zawodowo również formą satysfakcjonującą w zakresie kontaktu będzie kontakt mailowy, skype’owy, czy telefoniczny. Ważne jest to, aby wyborca miał świadomość, że ten kontakt miał sens. To, że radny nie odłoży sprawy „ad Kalendas Graecas” i zrobi wszystko co w jego mocy, aby podjąć próbę rozwiązania problemu.
K.Z.: Czy dzięki aktywności, a zarazem dostępności radni mogą liczyć na łatwiejszą reelekcję?
J.O: Zdecydowanie tak, każdy radny powinien dbać oto, aby przekonywać swoich wyborców nie tylko w czasie kampanii wyborczej, ale być również człowiekiem, którego wyborcy rozpoznają w ciągu całej kadencji. Myślę, że ten samorządowiec, który przez 4 lata był aktywny, działał na rzecz samorządności lokalnej, spotykał się z wyborcami, wsłuchiwał się w ich głosy ma nieporównywalnie większe szanse w zakresie zdobywania mandatu. Oczywiście uwaga ta nie dotyczy jedynie tych wyborów samorządowych do rad gmin, w których wybory są wyborami proporcjonalnymi. Na Pomorzu są to 4 miasta: Gdańsk, Sopot, Gdynia i Słupsk. W tych miejscowościach wyborcy głosują na listy kandydatów. Wyborcy nie mają wpływu na to kto będzie na liście oraz kto będzie na jakiej pozycji. Praktyka przekonuje natomiast na rzecz tezy, że wyborca wybiera osoby te, które są ulokowane wyżej niż, a nie te, które są w środku, czy bliżej końca. Tutaj okazuje się w praktyce, że ten radny, który jest niezwykle aktywny uzyskuje bardzo słabe miejsce na liście kandydatów niestety nie jest w stanie odnieść sukcesu. Ci mniej aktywni radni, którzy są lojalni, którzy mają dobre powiązania towarzyskie z liderami partii politycznych uzyskują niewspółmiernie wysokie lokaty na listach kandydatów. To z kolei przekłada się w praktyce na łatwość zdobycia mandatu.
K.Z.: Dotychczas rozmawialiśmy o sprawach radnych, ale jak wiadomo kontakt zależy też od wyborców. Czy według Pana doktora społeczności lokalne interesują się sprawami samorządu?
J.O.: Dopóki nie ma realnego problemu to ludzie nie interesują się tym kto za daną sprawę odpowiada. Kiedy pojawia się problem np. dziurawa droga. Wtedy natychmiast pojawia się grupa osób, która jest bardziej zaangażowana od innych w rozwiązaniu danego problemu. Wówczas szuka się odpowiedzialnych danego stanu rzeczy oraz sposobów rozwiązania sprawy. W bardzo wielu sprawach okazuje się, że klucz do rozwiązania problemu mają w rękach samorządowcy i to oni są adresatami różnego typu postulatów. Wyborcy interesują się, więc w bardzo ograniczony sposób kwestią związaną z funkcjonowanie samorządu terytorialnego. Powtórzę, głównie zainteresowanie pojawia się wtedy, kiedy pojawia się realny problem.
K.Z.: Zatem rodzi się pytanie jak zmotywować mieszkańców, aby bardziej interesowali się sprawami swoich Małych Ojczyzn?
J.O.: Dla mnie jest to bardzo proste- edukacja obywatelska! Rozumiana ją jako świadomość jaka powinna towarzyszyć wszystkim mieszkańcom . Wyborcy powinni wiedzieć, że samorządowcy to nasi przedstawiciele i to my mamy wpływ na ich wybór, nawet jak są to listy partyjne. Przecież nie musimy wybierać tych, którzy są na samej „górze”. Warto przygotować się do wyborów poprzez sprawdzenie kim są kandydaci, jakie mają kompetencje, wiedzę, doświadczenie. W małych miejscowościach ludzie znają się wzajemnie, więc weryfikacja jest znacznie prostsza. Przede wszystkim warto by zacząć edukację obywatelską od uzmysłowienia wyborcom, że w istotnym stopniu to kogo wybierają zależy od nich. Politycy przygotowują listy i podsuwają kandydatów, jednak nie koniecznie trzeba wybierać tych z „góry”. Każdy może poszukać możliwie najlepszego i jemu udzielić poparcia.
K.Z.: Co Pan doktor sądzi o wprowadzeniu inicjatywy uchwałodawczej do samorządu.
J.O.: To jest sprawa ostatnio bardzo interesująca i modna. Myślę, że tu jest jedyny problem, bo nie ulega wątpliwości, że demokracja polega na tym, aby aktywizować społeczność, także tą lokalną. Problem polega tylko na tym, że wnioskodawcy po pierwsze powinni wskazywać finansowanie. Po drugie boję się inicjatyw o populistycznym charakterze. Inicjatywa uchwałodawcza wymaga odpowiedzialności i świadomości bariery finansowej, gdyż polski samorząd jest znacznie niedofinansowany.
K.Z.: Jak ocenia Pan doktor możliwość wprowadzania budżetów obywatelskich do samorządu?
J.O.: To jest kolejna bardzo ciekawa inicjatywa. Jej sens polega na tym, aby obywatele brali odpowiedzialność za najbliższe sobie środowisko. Rzeczywiście w moim mieście -Gdańsku , tego typu inicjatywa została przyjęta z wysokim poziomem uznania. Bardzo wiele projektów zostało złożonych .
Bardzo dobrze, że władza schodzi możliwie jak najniżej, aczkolwiek powtórzę, że te projekty powinny być racjonalnie umotywowane i być realne do zrealizowania.
K.Z: W wyborach samorządowych w 2014r. do rad gmin będziemy wybierać radnych w jednomandatowych okręgach wyborczych. Czy jest to zmiana na lepsze?
J.O.: Mam wielką nadzieję, że okaże się to dobry kierunek, ponieważ w tych małych gminach unika się nadmiernego upartyjnienia. Istota wyborów, które są osadzone na formule jednomandatowych okręgów wyborczych polega na tym, żebyśmy wybierali ludzi, których znamy z imienia i nazwiska, którzy nie są anonimową częścią listy partyjnej, a są przez nas identyfikowani. Przysłowiowy Jan Kowalski, który ubiega się o mandat radnego w jednomandatowym okręgu wyborczym będzie musiał być osobą postrzeganą w kategoriach człowieka kompetentnego, wrażliwego, moralnego, bo jeśli tak nie jest to przegra rywalizację. W małych gminach mam nadzieję, że uda się, abyśmy stawiali na liderów życia samorządności lokalnej. Na ludzi z dorobkiem i doświadczeniem.
K.Z.: A czy jednomandatowe okręgi wyborcze nie utrudnią dostaniu się osób nowych do rad np. młodych, kreatywnych, którzy chcą zmieniać gminę?
J.O.: Myślę, że osobie młodej, a zarazem kreatywnej będzie łatwiej zdobyć mandat w jednomandatowym okręgu wyborczym niż do tej pory. W poprzednich latach taka osoba nie musiała być aktywna, lecz musiała udowadniać, że zasługuje na to by znaleźć się na liście oraz dobrym miejscu. Nie jednokrotnie było to związane z niesprawiedliwym osądem starszych kolegów partyjnych. Często padało wówczas zdanie „ty masz jeszcze czas”. W tym wypadku starsi nie będą mogli zablokować kandydatury. Osoba młoda będzie rywalizować na równych prawach. To co będzie pozytywnie odróżniało będzie: wiedza, dorobek, doświadczenie, motywacja i pewnego rodzaju zapał, który u bardzo wielu osób młodych jest na bardzo wysokim poziomie.
K.Z.: Czym się powinien cechować dobry radny?
J.O.: To pytanie powinniśmy sobie zadać w przededniu każdych wyborów. Dobry radny to na pewno człowiek aktywny, wrażliwy, osoba o wysokim ładunku etyki, kompetencji, ale przede wszystkim jest to człowiek, który umie rozpoznać problemy , które dotyczą jego samorządu. W momencie jak rozpozna je to podejmuje próbę ich rozwiązania. To innymi słowy osoba, która żyje nie dla siebie, a dla innych. Ponadto przy okazji daje gwarancje, że będzie rozwiązywał problemy gminy. Zachęcam do tego, aby stawiać na ludzi, którzy legitymują się pewnymi osiągnięciami, kompetencjami i sukcesami.
K.Z.: Z racji tego, że Pan doktor jest wykładowcą przedmiotów politologicznych zadam pytanie: Czy osoba z wykształcenie politologicznym powinna być lepszym samorządowcem?
J.O.: Z pewnością moja ocena będzie subiektywna, jednakże wiedza związana z kompetencjami samorządu terytorialnego, czy podstawami marketingu politycznego nie będzie przeszkadzała w wykonywaniu mandatu i walce o ten mandat. Jestem dalece ostrożny i na pewno nie powiem, że polityka jest stworzona dla samych politologów. Polityka jest stworzona dla ludzi, którzy są wrażliwi, kompetentni oraz rzeczywiście w imię formuły arystotelesowskiej chcą robić to co nazwano kiedyś „pro publico bono”. Może być dobrym samorządowcem zarówno politolog jaki i ornitolog. Wszystko zależy od tego jaka jest jego motywacja i realna chęć oraz zdolność do działania na rzecz innych.
K.Z.: Dziękuję bardzo serdecznie za rozmowę.