Pomiń menu

Masz głos!

Wyobrażacie sobie urzędnika, który jest waszym partnerem w aktywnym działaniu? Prezydenta, burmistrza czy wójta, z którym podpisujecie umowę jak równy z równym? Umowę, która zobowiązuje i jedną i drugą stronę do wywiązania się z jej warunków. Umowę na wykonanie tego, czego chcecie. Plac zabaw? Proszę bardzo. Koncert, droga, park? Proszę bardzo! Nie u nas? To możliwe właśnie u nas! (artykuł z 29.04.2015)

– Demokracja nie jest systemem idealnym – powiedział kiedyś jeden z politologów – ale lepszego nie znamy.

W naszym kraju, województwie, powiecie, mieście, wsi sprawują władzę nasi przedstawiciele. Po przemianach ustrojowych i pierwszych wolnych wyborach, chyba każdy z Polaków zachłysnął się niezależnością od reżimu. Przez bardzo, bardzo krótką chwilę na fali optymizmu uwierzyliśmy, że teraz będzie lepiej. Na targowiskach pojawiły się czekolady dostępne od ręki, a nie na kartki. W mięsnym, oprócz haków i octu, było mięso, a nie kolejki. Na Dzień Kobiet w 1990 roku zafundowano społeczeństwu decentralizację władzy. Od tego dnia rządy miał sprawować każdy z nas przez wybranych przedstawicieli. Budowano Polskę od podstaw. Gdzieś indziej działało, więc pewnie u nas też zadziała.

Euforia opadła, gdy po 4, 8 czy 12 latach okazywało się, że nie mamy tradycji, wzorców, przyzwyczajeń. Mamy za to długi do spłacenia i mętlik – w głowach, pracy i prawie. Świat galopował, a my nie wiedzieliśmy, co to znaczy bezrobocie, bo przecież kiedyś teoretycznie go nie było. Miało być tak pięknie. Kolega z podwórka, który został prezydentem, burmistrzem, wójtem, sołtysem, przestał być kolegą i wyszło jak zwykle. Do urzędów przychodziliśmy jak petenci, a nie jak ludzie.

Pokolenie urodzone w wolnym kraju wyrosło na nowych, nieskażonych starymi przyzwyczajeniami wyborców. Postęp technologiczny dał nam do ręki ogromną broń – błyskawiczny dostęp do informacji i możliwość jednoczenia się ludzi o podobnych poglądach, pomimo dzielących ich odległości. Wyrośliśmy z petentów, bo to z naszych pieniędzy opłacani są urzędnicy. To z naszych podatków radni mają diety. To my jesteśmy ich pracodawcą, a pracodawcy należy się szacunek.

W 2010 roku dano nam kolejne narzędzie do ręki – inicjatywę lokalną. Dostęp do informacji dał nam możliwość współpracy z takimi organizacjami jak Fundacja Batorego, która uczy posługiwać się nowymi narzędziami.

masz glos 2

24 kwietnia br. pod Warszawą Fundacja Batorego przeprowadziła szkolenie, w którym uczestnicy z wszystkich województw naszego kraju nauczyli się jak współpracować, a nie rywalizować. Jesteśmy w różnym wieku, mieszkamy w różnych miejscach, ale łączy nas jedno. Wszyscy mamy wybór i wszyscy mamy głos!

 

masz glos IL

Były kumpel, ten pod krawatem, prawdopodobnie nie bardzo chce wprowadzić uchwałę, bo znowu będzie musiał być kumplem, ale to nie on będzie decydował czego potrzebujesz Ty. Teraz mamy głos i mamy narzędzia. Urzędy zobowiązane są do wprowadzenia takiego zapisu w prawie lokalnym. To my decydujemy, czego chcemy, a urzędnik ramię w ramię ma nam pomagać to wykonać.

– Cisza! Czego wy chcecie? – urzędnik
– Ja to chcę smażony makaron – mieszkaniec
– I słodko-kwaśne krewetki – mieszkaniec
– Kurczaka w jarzynach – mieszkaniec
– Bardzo śmieszne! – urzędnik.

Brzmi jak bajka? Bo to cytat z bajki, ale my z nich wyrośliśmy. My dorośliśmy do demokracji.